poniedziałek, 18 stycznia 2010

Filmy z dźwiękiem czyli pre-historia teledysku cz. 2



Oprócz Screeen Songs czy Spooney Melodies za pierwsze (prehistoryczne) formy współczesnych teledysków można uznać tzw. Promotional Clips, powszechnie znane jako soundies. Nagrywano je specjalnie na potrzeby wynalazku, który można by określić mianem wizualnych szaf grających, czyli Panoram Visual Jukebox. Produkowane były one od 1939 roku przez Millls Novelty Company Of Chicago, w stanie Illinois. Nazywano je również w skrócie Jukebox czy Machine Music. Urządzenia te ustawiane były w klubach, barach i restauracjach, gdzie służyły ku uciesze bywalców tych miejsc.


Soundies - krótkie, najczęściej trzyminutowe miniatury pokazywały zwykle zespół podczas występu, tzw. Movie-set bandstand. Głównie były to jazzowe big-bandy, lecz również prezentowano w nich liryczne, sentymentalne piosenki, klasykę oraz pieśni patriotyczne. Oprócz nich zobaczyć można było popisy komediantów i występy taneczne.
Filmy te utrwalane były na 16mm taśmie jako lustrzane odbicia (mirror reverse), gdyż tylko wtedy mogły być prawidłowo wyświetlone na ekranie Panoramy. Mechanizm takiej szafy wykorzystywał do projekcji filmów serię zwierciadeł. Jak wygląda odrestaurowana, działająca Panorama Millsa (także od środka) można zobaczyć tu.

Kiedy Stany Zjednoczone przystąpiły do II wojny światowej, repertuar panoram został znacznie powiększony o popularne pieśni patriotyczne.

Popularność tych urządzeń skończyła się szybko, bo już w latach 1940. Można przypuszczać, że przyczynił się do tego rozwój telewizji oraz popularna nowa wersja szaf grających i wyświetlających (także w kolorze), tzw. Color-sonic.
Do dziś zachowała się duża ilość filmów wyświetlanych w Panoramach, wiele z nich jest dostępnych np. na YouTube, istnieje także poświęcona im strona internetowa (ciągle w budowie), a inne soundies można znaleźć w tym archiwum.



A to przykładowy teledysk, I can't Give You Antything But Love:

Śpiewała Carolyn Marsh a akompaniowała jej orkiestra Ray'a Bloch'a.

A teraz jeden z moich faworytów: fenomenalny występ Reg'a Kehoe i jego Marimba Queens (lata 40-te):



Pan grający na kontrabasie daje czadu, praktycznie kradnie cały show orkiestrze. A utwór też jest niezły.

Nagrania te, tworzone głównie do celów rozrywkowych, prezentowały zwykle tańczące, skąpo ubrane (jak na owe czasy) dziewczęta. Występy owe uatrakcyjniały utwory muzyczne. Oto przykład pierwszy z brzegu, Mexican Hat Dance:


Poniżej film wyreżyserowany przez Reginald'a LeBorg'a (podaję za Archive.com), utwór wykonuje Yvonne DeCarlo (pan Leborg jest jedynym znanym mi reżyserem, jeśli chodzi o nagrania do Panoram Mills'a).





W Europie (a z czasem i w USA) odmianami tego cudu były popularne w latach 50-tych we Francji Scopitone, a we Włoszech Cinemabox lub Colorama i wspomniany wcześniej Color-sonic. Te zabytki techniki również mają grono swoich wielbicieli oraz profesjonalną witrynę, na której znaleźć możemy spis wszystkich teledysków czy reklam wyświetlanych w tych urządzeniach wraz z nazwiskami wykonawców (z niej także pochodzą ilustracje tego tekstu). Istnieje również blog, na którym prezentowana jest duża ilość klipów pochodzących ze Scopitone.

Poniżej wideo do piosenki Serge Gainsbourg'a Le poinçonneur des Lilas:


Wideo to pochodzi z 1958 roku, a nakręcone zostało na stacji metra. Co ciekawe, jest to jedyne znane mi wideo do scopitone pokazujące wykonawcę podczas pracy. W większości tych teledysków, muzycy prezentowani są najczęściej podczas występu, z towarzyszeniem tańczących dziewcząt. Fabuły tych miniatur skupiały się głównie na takich tematach jak: spacer po parku, wizyta w Zoo, zwiedzanie i podróże czy wypoczynek na plaży. Czynności te wykonywane przez ludzi młodych, wesołych i tańczących (przeważnie są to kobiety), należą do domeny czasu wolnego, przeznaczonego na wypoczynek i rozrywkę w gronie znajomych. A kiedy do dyspozycji mamy własny basen i różne drinki to do pełni szczęścia brakuje już tylko muzyki ze scopitone. O tym, że tylko takie imprezy mogą być naprawdę udane przekonuje Betty Clair w teledysku z 1964 roku:



Zabawy przy(w) basenie były niezwykle częstym motywem tych muzycznych filmów. Czasami też nawiązywały one stylistyką i scenografią do innych dzieł pop kultury, takich jak western czy komiks.

A na koniec film, który na niektórych internetowych portalach wideo jest możliwy do obejrzenia dopiero po potwierdzeniu wymaganego wieku (pewnie to przez tytuł?):


(Jakość kiepska... ale widocznie tylko taka jest na sieci)

Pod koniec lat 60-tych popularność tych urządzeń znacznie zmalała. Ostatni film przeznaczony do odtworzenia w tym urządzeniu nagrano w 1978 roku.


Zapewne nie pomylę się zbytnio zakładając, że popularność swą zawdzięczały soundies nie tylko miejscu udostępnienia (luźna atmosfera pubu czy restauracji) ale przede wszystkim formie jaką miały te audiowizualne drobiazgi. Krótkie trzyminutowe filmiki niewiele dłuższe od reklam, a w nich piękne, młode dziewczyny (lub wokalista w otoczeniu dziewczyn) tańczące i śpiewające w takt muzyki. O tym, iż były to produkcje nastawione głównie na ukazanie kobiecych wdzięków świadczy nader częste kadrowanie ich od pasa w dół (również najazdy kamery na walory pań) oraz umieszczenie tych występów w scenografii sugerującej nadmorską plażę lub spotkanie nad jeziorem czy przy basenie, która to racjonalizowała użycie skąpych strojów. Kontrowersje wzbudzały również europejskie produkcje (występy dziewczyn z klubów go-go, itp).
Nie dziwi więc, że Susan Sontag zaklasyfikowała te teledyski do estetyki kampu. (jak by ktoś miał wątpliwości dlaczego, to to wideo powinno przekonać:)
Krótka, atrakcyjna forma wczesnych soundies, do dziś ma zastosowanie w klipach, tworzonych do utworów muzyki tzw. komercyjnej. Formę tą streścić można mniej/więcej w ten sposób: ma być ciekawie i seksownie, fabuła (jeśli jakaś jest) być ma ilustracją piosenki, a melodia musi łatwo wpadać w ucho.
A co do miejsc, w których "konsumuje" się te "dzieła" też niewiele się zmieniło. że nie wspomnę o olbrzymiej ilości obejrzanej przeze mnie wizualnej i dźwiękowej pop-papki podczas posiłków w pizzeriach czy różnych barach i fast-foodach.
Podsumowując, uważam te produkcje za pełnoprawne teledyski komercyjne, których spadkobiercami są klipy wyświetlane do dziś na kanałach telewizyjnych, skierowanych do możliwie jak najszerszego kręgu odbiorców.
-A tu artykuł o scopitone znaleziony w necie-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz